http://deser.pl/deser/56,116702,14438831,Co_tam_Pendolino__Luxtorpeda_to_bylo_cos__Z_Krakowa.html
Co tam Pendolino, Luxtorpeda to było coś! Z Krakowa do Zakopanego przejechała w 2 godz. 18 min. I to w 1936 r.
Pendolino jest teraz na ustach wszystkich, ale my o włoskim pociągu nic
nie napiszemy. Przypomnimy za to o gwieździe polskich torów z czasów
dwudziestolecia międzywojennego. 80 lat temu polscy inżynierowie wzięli
na warsztat austriacki wagon spalinowy i mocno go poprzerabiali. Tak
powstała Luxtorpeda, pojazd (jak sama nazwa wskazuje) luksusowy i
szybki. A do tego oszałamiająco piękny.
Po
I wojnie światowej polskie ministerstwo kolejnictwa miało sporo roboty.
Trzeba było naprawić zniszczenia wojenne, wyrównać różnice między
zaborami, a także stworzyć od zera niektóre połączenia kolejowe (tuż po
wojnie nie istniała np. komunikacja kolejowa między Warszawą a
Poznaniem i Lwowem). Kolejnym
krokiem po modernizacji tras było unowocześnieniu taboru. PKP z
zainteresowaniem przyglądały się coraz popularniejszym w Europie wagonom
spalinowym, znacznie szybszym i efektywniejszym od parowozów. Tak
narodziła się polska Luxtorpeda.
"Matką" naszej Luxtorpedy był wagon spalinowy austriackiej firmy
Austro-Daimler-Puch. Sprowadzono go w 1933 r., aby sprawdzić, jak będzie
sobie radził na polskich torach.
Testy wypadły pomyślnie, więc PKP kupiły nie tylko sam wagon, ale też
licencję na jego produkcję. Zanim jednak zaczęliśmy budować własne
luxtorpedy, do austriackiej dokumentacji zajrzeli polscy inżynierowie i
wprowadzili wiele zmian. Ulepszone wagony spalinowe były szybsze i
bardziej ekonomiczne od pierwowzoru. Do II wojny światowej w
chrzanowskiej fabryce lokomotyw Fablok wybudowano 5 luxtorped.
Maksymalna szybkość austriackiego wagonu wynosiła 100 km/godz. Polska
wersja z łatwością osiągała 115 km/godz (a mogła rozpędzić się jeszcze
bardziej - o czym później). Luxtorpedy były wyposażone w dwa silniki
typu diesel. Każda mogła przewozić ok. 60 pasażerów. Do luxtorped nie
można było doczepiać wagonów.
Kabiny maszynistów znajdowały się po obu stronach wagonu, co
pozwalało oszczędzać czas przy zmianie kierunku jazdy. Luxtorpedy
obsługiwały m.in. połączenia Kraków-Katowice, Kraków-Krynica oraz Kraków - Zakopane.
Najsłynniejsza luxtorpeda obsługiwała właśnie to ostatnie połączenie.
Standardowo trasę z Krakowa do Zakopanego wagon pokonywał w 2 godziny
45 minut (czyli szybciej niż dzisiejsze ekspresy).
W 1936 r. luxtorpeda pobiła rekord - przebyła drogę między tymi
miastami w zaledwie 2 godziny i 18 minut. Do dziś nie pobito tego
wyniku.
Luxtorpedy były nie tylko szybkie, ale też piękne. Przypominały
bardziej limuzyny na torach niż pociągi. Z międzywojennych relacji
wiadomo, że ludzie na ich widok przystawali i wznosili okrzyki zachwytu.
W środku wagony urządzone były luksusowo i wygodnie. Dla komfortu
podróżnych zadbano również o gumowe okładziny kół, które wyciszały
stukot.
Niestety, żadna z tych piękności nie przetrwała do dziś. Na początku
II wojny światowej cztery zostały zniszczone w bombardowaniach.
Pozostałe dwie woziły niemieckich urzędników do kurortów (podobno jednym
z pociągów podróżował sam Hans Frank).
Potem ocalałe luxtorpedy przejęła Armia Czerwona. Po wojnie wróciły
do Polski tak zniszczone, że nie przypominały już luksusowych pociągów.
Jedna przez jakiś czas woziła górników do kopalni w Trzebini, druga
stała na bocznicy i służyła jako magazyn części zamiennych. Obie pocięto
na złom ok. 1954 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz