Dziś postawiam pytanie: czy pociągi są punktualne czy też nie?
Odpowiedź wydaje się prosta i jednoznaczna - nie są punktualne. Wiem to z ponad pięcioletniej obserwacji. Sęk w tym, że osoby odpowiedzialne za transport w naszym Państwie maja inną odpowiedź.
Po fatalnym i chaotycznym wprowadzeniu rocznego rozkładu jazdy na 2011/2012, już w lutym 2012 sam premier D. Tusk poinformował na konferencji, że "w styczniu punktualność PKP była porównywalna do tej, jaką osiąga niemieckie Deutsche Bahn". Szok!!! A ja spędzałam godziny [nie przesadzam] czekając na pociąg. I tak mając szczęście, że mogłam czekać na dworcu Warszawa - Śródmieście, na którym nie zamarzałam. Ale potem chwila zastanowienia: koleje niemieckie wydaja się synonimem punktualności, stąd ten szok. Ale czy na pewno tak jest? Sprawdzam i okazuję się, że niemieccy obrońcy praw konsumenckim wypominają Deutsche Bahn ich piętę achillesową. Wywołany szok staje się mniejszy. Skoro naszą rodzimą kolej porównujemy do spóźniającej się nowoczesnej, niemieckiej kolej - to zdanie wypowiedziane przez premiera tylko "stwarza pozór" punktualności u przeciętnego odbiorcy, który założy, ze kolej niemiecka na pewno jest lepsza, punktualniejsza.
Moja natura każe mi drążyć dalej. Na czym polega spóźnialstwo Deutsche Bahn? Szukam i czytam zdumiona: "
Fundacja Warentest sprawdziła, jak funkcjonuje ponad 1,3 mln pociągów na
20 dworcach Niemiec. Badanie obejmowało zarówno połączenia regionalne,
jak i dalekobieżne. W okresie od lipca 2010 do końca lutego tego roku co trzeci pociąg spóźnił się przynajmniej o sześć minut" [za: Gazeta Wyborcza]
- Hmm.
Szok powrócił. Po pierwsze: konduktorzy i panie z obsługi Infolinii już dawno wbili mi do głowy, że na kolei obowiązuję tolerancja ok 10 minutowa. Po drugie: niestety, codzienne doświadczenie wyrobiło u mnie przekonanie, że jak pociąg przyjechał do 10 minut, to przyjechał szybko. Ale to nie wszystko, drążąc temat punktualności dotarłam do opisu „
Instrukcji Ir-14 o kontroli biegu pociągów pasażerskich i
towarowych” spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Chyba jednak wolałabym pozostać w nieświadomości, niż wiedzieć, że można wyprodukować, pomimo nie sprzyjających warunków,
"rekordowy jak na polskie warunki poziom punktualności pociągów". Minister Nowak ma jednak wyjątkową wyobraźnie.
Przepis gotowy:
- za pociągi jadące planowo uznaje się na przykład pociągi, które z opóźnieniem wjechały z zagranicy;
- opóźnienie odnotowywane jest w statystykach tylko wtedy, gdy pociąg z opóźnieniem dotrze do stacji docelowej. Jeśli więc przez dużą część trasy pociąg będzie jechał niezgodnie z rozkładem, ale następnie uda mu się nadrobić opóźnienie, to zostanie uznany za w pełni punktualny
- nie wlicza się pociągów, których czasy przejazdu zostały wydłużone zmianami czasowymi lub poprawkami naniesionymi w trakcie okresu obowiązywania rocznego rozkładu jazdy;
- za pociągi kursujące planowo przyjmuje się pociągi, które przybyły do stacji końcowych z
opóźnieniem, jeżeli to opóźnienie nie przekracza norm czasowych ustalonych przez Centralę PKP PLK
Te normy czasowe nie są publikowane w instrukcji, jednak jak dowiedział się pewien niezależny dwumiesięcznik „
Z Biegiem Szyn”, wynoszą one 10 min. Reasumując: wszystkie pociągi, które nie przekroczą 10-minutowego opóźnienia, po prostu uznaje się za punktualne.
Polskie Koleje = nie ma opóźnienia do 10 minut
Deutsche Bahn = spóźniają się co najmniej o 6 minut
I gdzie to podobieństwo?
Ciekawe czy premier żartując, że jednak nie może wziąć odpowiedzialności za te informacje - znał instrukcję Ir -14 o kontroli biegu pociągów ...
Źródła: „Z Biegiem Szyn”: http://www.zbs.net.pl/zbs58.pdf