wtorek, 15 marca 2016

jeszcze słów kilka o połączeniach lotniskowych

Tekst: Sebastian Gościniarek 

 Nie tak całkiem dawno informowano, że coraz to nowe lotnisko w Polsce ma już połączenie kolejowe. A następne są na różnych etapach prac przygotowawczych. Zadowolenie, szumne zapowiedzi, i nagle zaczęły się pojawiać informacje, że z tą koleją do lotnisk to nie jest wcale tak kolorowo.
Że rozkłady niedopasowane, że jedzie się dłużej niż samochodem, że niewygodnie. Problemy występują zwłaszcza na mniejszych lotniskach. Może więc trochę racji było w sugerowanym ostrożnościowym podejściu – że kolej, owszem, ale nie jakakolwiek i nie dla wszystkich?

Rzeczywiście, największym wyzwaniem jest dopasowanie rozkładu jazdy do odlotów i przylotów. Przewoźnicy lotniczy są elastyczni, a zarządca sieci kolejowej ma elastyczność zbliżoną do elastyczności szyny. Narzekanie, że małe lotnisko to mało pasażerów i loty tylko w określonych godzinach, jest słabym argumentem, bo można się do tych godzin dopasować. Nie ma powodu pchać składu, kiedy na lotnisku wieje pustką.
                                                                                  /źródło: RynekInfrastruktury.pl/

Chyba najbardziej przemówiło do mnie porównanie do elastyczności szyny.  Poza tym cały tekst trochę w stylu wywarzania otwartych drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz